Sunday 9 May 2010

Trening w Dover- cz 2

Drugi weekend w Dover zakonczyl sie takim samym sukcesem jak poprzedni :)

Roznica byla natomiast taka, ze w zeszlym tygodniu spedzalismy w wodzie 20 do 25 min za pierwszym wejsciem i okolo 30 minut za drugim wejsciem, a w ten weekend pierwsza tura trwala okolo 45 minut a druga juz godzine! Niezly skok z 20 min w zeszlym tyg do godziny w tym... a woda ma zaledwie 10.5 stopnia.

Wyglada na to ze w takim tempie to juz od poczatku czerwca nasze treningi beda trwaly po 3 godziny za jednym zamachem, niezaleznie od temperatury wody.

Jakby na to nie potrzec to niemal bezgranicznie ufamy temu co rozporzadzi Freda. Wie co robi, w koncu to jej corka przplynela kanal 43 razy, zatem zdecydowanie nie nalezy kwestionowac jej decyzji. Bez wzgledu na to czy jest nam ciagle zimno po pierwszym wejsciu, nie ma co marudzic, tylko kiedy przychodzi czas na druga czesc traningu to bez gadania trzeba szybko wchodzic do wody...
Nigdzie nie ide, tak bede siedziala...
Nie widac ze mi jeszcze zimno po pierwszej czesci treningu? Juz sobie policzki pogryzlam bo mi zab na zab nie trafia i herbata tez sie oblalam bo tak mi sie rece trzesa i z reszta nie tylko rece...

Hmm... nie udalo sie ominac drugiej czesci treningu. Jak wszyscy to wszyscy, nie ma ze zimno, razem jestesmy w tej niedoli, ktora sobie sami zgotowalismy.
A teraz juz w cieplym pokoju, bez wiatru, deszczu, fal i zimnej wody spokojnie, bez trzesacych sie rak i z pelna satysfakcja, moge wszystko opisac :)

Chyba zostane morsem...

No comments:

Post a Comment