Sunday 5 September 2010

Sztafeta- proba zakonczona sukcesem!

Wczoraj, w Sobote 4ego wrzesnia 2010 roku, o godzinie 5.45 rano spotkalismy sie wreszcie cala grupa w marinie w Dover, aby rozpoczac nasz sztafete przez Kanal La Manche, na pokladzie lodzi o nazwie Anastasia, prowadzonej przez naszego wspanialego pilota Eddiego i jego zaloge!

Plynelismy w 6-cio osobowym, miedzynarodowym skladzie, w nastepujacej kolejnosci:
Kasia Frackowska- Polska
Suzanne Nottage- Nowa Zelandia
Dave Bowcutt- Anglia
Kieran O'Sullivan- Irlandia
Jane Pender- Nowa Zelandia
Rachael Cadman- Anglia

Z mariny wyplynelismy okolo 6.40 i udalismy sie w strone plazy Szekspira (Shakespeare Beach). Nie musze chyba dodawac jaka na lodzi panawala atmosfera... wielkie podekscytowanie, raczej bez nerwow, ciekawosc co tez przyniesie nam ten dzien i jakie niespodzianki szykuje dla nas pogoda.
Wystartowalam jako pierwsza o godzinie 7.10 i plynelam przez godzine, po czym do wody wskoczyla Suzanne itd...kolejnosc jak wyzej.
Po swietnie rozpoczetym starcie, przy slonecznej pogodzie i w miare spokojnym morzu o temperaturze 18.2C zakonczylismy runde pierwsza czyli 6 godzin w morzu i nadeszla pora na runde druga. Pod wzgledem pogody bylo nieco gorzej ale nie bylo zle, wiatr zdazyl sie do tej pory troche rozdmuchac i tak juz zostalo  do naszego powrotu do Dover, fale na morzu powiekszyly sie i wdluzyly, slonce schowalo sie za chmurami i wybrzeze Francji nie bylo jeszcze widoczne ale za to temperatura wody wzrosla do 19.5C :).
Dla mnie osobiscie temperatura wody podczas calej naszej proby wydawala sie zaskakujaco wysoka i nie powodowala wyziebienia organizmu a wszystko dzieki wielomiesiecznym treningom i przygotowaniom w Dover.
Trzecia runde zaczynalismy wraz z zachodem slonca i reszte drogi pokonywalismy juz po ciemku ze swiatelkami przyczepionymi do naszych czepkow i kostiumow.

Oczywiscie nie odbylo sie bez malych problemow jak choroba morska wsrod czlonkow sztafety zarowno na pokladzie lodzi jak i w wodzie podczas plyniecia... wyziebienie i zmeczenie plywakow, zgubone swiatelka podczas nocnego etapu  plyniecia, zgubiony czepek przez jednego z plywakow po 20 minutach zmiany w nocy... Ale wszystko odbywalo sie sprawnie i wszelkie problemy rozwiazywalismy szybko i skutecznie. Najwazniejsze to praca w grupie i wzajemne wsparcie, gdyz porazka jednego z plywakow to porazka calej druzyny. W sztafecie nie ma pojecie JA tylko jestesmy MY i tylko z takim podejsciem do sprawy mozemy oczekiwac powodzenia naszej wyprawy przez wielka wode...

Takim oto sposobem dotrwalismy dzielnie do konca i pokonalismy ten niezwykle ruchliwy akwen wodny. Ruchliwy zarowno pod wzgledem jednostek wodnych przeplywajacych na tej trasie kzdego dnia jak i pod wzgledem samych plywow wodnych co mielismy okazje doswiadczyc podczas koncowego etapy kiedy to musielismy zmagac sie z silnym i pradem wodnym. Po 16 godzinach i 11 minutach od startu, nasza proba zakonczyla sie pelnym sukcesem kiedy Jane wyszla na brzeg Francji niedaleko Cap Gris-Nez (Przyladek Szarego Nosa). Co prawda troche sie przy tym podrapala, gdyz przeg byl dosc skalisty ale rany szybko sie zagoja a doswiadczenie i satysfakcja pozostana na zawsze.

Drogo powrotna zajela nam 3 godziny, podczas ktorych wszyscy padlismy ze zmeczenia i obudzilismy sie dopiero kiedy nasz pilot zacumowal w marinie okolo godziny 2.30 w niedziele rano. W tym momencie wszyscy bylismy tak zmeczeni ze nawet nie bylo po nas widac ze sie cieszymy z naszego sukcesu. To dopiero w niedziele po godzine 11tej, kiedy spotkalismy sie ponownie na plazy, widac bylo nasza radosc z dokonanego wyczynu. Po podzieleniu sie wrazeniami ze znajomymi, udalismy sie do baru White Horse (Bialy Kon) aby podpisac sie na jednej z jego scian dla uwiecznienia naszego sukcesu !!!

Maskotka druzyny- on juz kanal przeplynal, teraz nasza kolej...

Anastasia :)

Wyruszamy na podboj Kanalu Angielskiego! Hura!!!

:)

No to hop do wody... nie byla wcale zzzzimmnnnnaaa

Musze szybko wyjsc na brzeg bo pora juz zaczynac ta zabawe :)

Komu w droge temu czas...

Suzanne przed wejsciem do wody...

... i po pierwszej godzinie, trzesaca sie z zimna pod kocem.


Dave czeka na swoja kolej...

... i juz w wodzie, obserwowany przez Kasie :)

Kieran...

... kolejna zmiana.

Nastepna w kolejnosci...

... Jane.

Rachael...

...gotowa do przejecia paleczki.

Nasz wspanialy pilot Eddie i jego zaloga Dave i Mike

Jestem ponownie w wodzie, tym razem testujac sposob pobierania drinkow energetycznych z lodzi dla celow mojej pozniejszej proby solo. Czas akcji 10 sekund- znakomicie!!!

Jane, Dave i Kasia, humory nam dopisuja

Oo! Jane versus tankowiec...hmmm... i co teraz, kto ma pierwszenstwo?

Juz blizej niz dalej ale teraz powalczymy z pradem wodnym. Ta zielona kropka na srodku ekranu to my,
a pomaranczowe trojkaty  z boku i przed nami to inni plywacy. Troche nas bylo duzo w tej wodzie.
Dopiero po tym etapie zaczela sie prawdziwa walka z silami natury.
I wygralismy, 16 godzin i 11 minut po starcie wyladowalismy na ziemi francuzkiej!

Podpis na scianie w pubie White Horse, sukces uwieczniony- Sztafeta o nazwie Love 146

I juz na miejscu w Dover. Troche jestesmy niewyrazni, gdyz tak sie wlasnie czulismy...

Ogromnie dziekuje w imieniu swoim wlasnym i calej sztafety za niesamowite wspacie jakie otrzymalismy od naszych rodzin, przyjaciol znajomych i nieznajomych, przed i podczas trwania naszej proby przeplyniecia z Anglii do Francji. Jestesmy wam wszystkim ogromnie wdzieczni za wszelkie maile i wiadomosci, ktore wspieraly nas podczas trudnosci i rozbawialy podczas monotonii.
Wielka buzka *** 


No comments:

Post a Comment